środa, 24 kwietnia 2013

Spacer w parku

Pojechaliśmy dziś z Kubusiem na spacer. Gondola zniesiona na dół, później powrót na górę po małą marudę i GO w drogę. Cel: pobliski park. Chodzimy tam zawsze gdy jest ładna pogoda. Zielono, cisza, spokój, woda-to co kocham najbardziej, kaczki, łabędzie... i sporo ludzi. Zazwyczaj starsze osoby albo właśnie mamy z pociechami. Tatusiowie trafiają się dość rzadko, ale też bywają. Sporo dzieci (dzisiaj akurat wracały ze szkoły, a nie przesiadywały na wagarach). Oczywiście dużo piesków, które biegają za rowerzystami... albo tak jak dzisiaj szczekały i drażniły łabędzie :) Komedia. 

Wzięłam ze sobą książkę. Oczywiście "Projekt matka" i zaczęłam czytać. Średnio można się skupić przy gdakaniu kaczek, rozmowach ludzi, a jedna para akurat 1 metr ode mnie zatrzymała się, bo poczuła nagły przypływ czułości i po prostu musieli się pocałować. Fantastycznie, że są wśród Nas ludzie młodzi, którzy mają gdzieś co inni pomyślą i spontanicznie wyrażają swoje uczucia. Jestem jak najbardziej ZA. Wracając do książki... Początkowo mogę utożsamiać się z autorką. Ja tak samo zawsze mówiłam, że na dzieci przyjdzie jeszcze czas, że jak można siedzieć całą ciążę w domu, jak można macierzyńskie i wychowawcze spędzić w czterech ścianach, na spacerkach itd. Priorytetem były studia. Jedne. Drugie. Trzecie. W sumie już pokończone więc nie było przeszkód. Zawsze uważałam, że nie ma dobrego czasu na Maluszka. Nigdy nie zaglądałam do obcych wózeczków, nie mówiła do dzieci maksymalnymi zdrobnieniami. Nie czułam takiej potrzeby. Zawsze kochałam psy, bo z nimi miałam do czynienia. Małe dzieci były mi tak bardzo obce i odległe. Dziś kiedy Synek zajmuje każdą moją chwilę (bo nie napiszę, że każdą wolną - muszę mieć ich całą masę :) ) mogę tylko żałować, że dobijam 30-stki i mam tylko jednego maluszka. Wierzę, że jeszcze wszystko się odmieni :) Nagle okazuje się, że można rozmawiać godzinami o swoich Pociechach, o kupkach, lekarzach, karmieniach, przewijaniach itd.
Później zobaczyłam dziewczynę-mamę z synkiem, który już chodził. Jego mama jedną ręką prowadziła wózek, a drugą trzymała już chodzącego szkraba. Mały co dwa trzy kroki kucał, żeby podnieść szeleszczący liść z ziemi, który i tak zaraz upuszczał i tak w kółko :) Pomyślałam sobie... "eh.. Ciekawe kiedy Kubuś zacznie chodzić", ale zaraz później moje myśli rozwiały kolejne mówiące, że "Nie chcę, żeby tak szybko rósł!!!". Teraz ma niespełna 4 miesiące i wydaje mi się, że poród był wieki temu. Był taki malutki, taki drobniutki. A teraz to już Duży Kolosek :) I kolejna myśl jaka się pojawiło dotyczyła urlopu macierzyńskiego. Jak można oddać rocznego Maluszka do żłobka? ;/ (Bo taki mam plan, żeby posiedzieć rok z Kubusiem i powrót do pracy) W końcu dziecko jest jeszcze takie bezbronne, a teraz tyle się słyszy o niewykwalifikowanych opiekunkach. Jak roczny Malec da znać, że źle się dzieje?? ;/ Ehh... Ale żeby się nie dołować... to w sumie jeszcze tyyyyle czasu... (który zleci jak chwilka :))

3 komentarze:

  1. Ja też bym chciała żeby Lila była dłużej niemowlaczkiem, to są wyjątkowe chwile, a mijają tak szybko niestety. Mi się marzy jeszcze jeden brzdąc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja też bym chciała trójeczkę :) Ale czas pokaże jakie niespodzianki szykuje :)

      Usuń
  2. Dopóki nie urodziłam Elizy muszę przyznać, że też daleka byłam od gadania o kupkach, dzieciach itd. Abstrakcja totalna dla mnie. A potem w ciągu jednego dnia wszystko się zmieniło i trwa to do dziś :)

    OdpowiedzUsuń