wtorek, 16 kwietnia 2013

Począteczki

W szpitalu spędziliśmy dwa dni. Urodziny w piątek, wypis do domu w poniedziałek. Początki jakże bardzo niezdarne... Oczywiście moje początki czy to z karmieniem czy przewijaniem haha można było się uśmiać. Kubuś pierwszej nocy nie spędził ze mną, bo byłam znieczulona do porodu (znieczulenie guzik daje-albo tylko troszkę zagłusza ból przy skurczach, ale ja bez niego bym nie wytrzymała,bo poród był wywoływany i cały dzień zwijałam się z bólu) i nie czułam jednej nogi wiec jakby co to nie dałabym rady wstać do synka. Zabrała go miła położna i nad ranem przed 6:00 przywiozła.

No to trzeba było sobie radzić ;) W mojej najbliższej rodzinie nie ma żadnego maluszka wiec zero wprawy czy "treningów". I bądź tu człowieku mądry jak często przewijać i jak ludek da znać, że to już? Pierwsza była kupka, a moje przewijanie tak niezdarne,ze podczas przewijania włożył nóżki w pełną pieluszkę. Nie muszę mówić ile było do mycia :) Osobiście czekałam już na wypis. Dzień dłużył się masakrycznie, ale wytrzymaliśmy. Nie lubię leżeć tak bezczynnie... To największa katorga. Moi rodzice przyjechali po Nas i zabrali w końcu do domku. Na szczęście klinika w której rodziłam nie była daleko od miejsca zamieszkania i rodzice przyjeżdżali dwa razy dziennie.
 Tutaj jeszcze z wenflonem do kroplóweczek i antybiotyku ;/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz