wtorek, 16 kwietnia 2013

Krwiaczek

Po porodzie okazało się, że Kubuś ma krwiaczek na główce, który tworzy się na skutek wysiłku podczas porodu. W klinice mówiono kiedy iść z tym do chirurga. Oczywiście wizyta była konieczna, bo sam się nie wchłaniał. Pojechaliśmy do szpitala, weszłyśmy z mamą i poszło raz dwa. Na początek lekarz sprawdził wszystko i podjął decyzję, że jednak będzie trzeba go usunąć. Pierwsze co przyszło mi do głowy skoro jest to sprawa chirurgiczna to to, że będzie miał opatrunek. Wiem, że lekarz wkłada w tego guzka igłę i strzykawką odciąga. Powiedziałam, że nawet nie chcę przy tym być więc wyszłam, a mama została :) 
W końcu i mamę wyprosili. Trwało to chwilkę. Nawet nie było słychać czy go to boli, czy płacze, bo został samiutki :( Zaraz później Nas zawołano i musiałam z Kubusiem siedzieć jeszcze w gabinecie by odczekać chwilkę po zabiegu. Płakał tak bardzo, że nie byłam w stanie go uspokoić. Gdybym mogła karmić piersią to oczywiście bym go uspokoiła, ale niestety był to okres wahania lekarzy dot. decyzji nt. mojego karmienia. Opatrunek na główce był tylko na czas dojazdu do domku. Lekarz powiedział, żeby przyjechać jeśli będzie coś się działo, a jak nie to nie będzie potrzeby, żeby się spotkać. Wszystko zagoiło się bardzo dobrze :)

4 komentarze:

  1. Wszelkie zabiegi przy Maluszku to dla mamy ogromny stres,moja starsza Córcia byłą poważnie chora,leżałyśmy przez miesiąc w szpitalu i nic mnie tak nie dobijało i nie rozrywało mi serca jak zakładanie kolejnych wenflonów na tych maleńkich nóżkach,rączkach, w końcu na szyjce,bo już nie było gdzie się wkłuwać. Nikomu nie życzę. Dobrze,że już po krwiaczku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Też swoje przeżyłaś. Ale chyba nie ważne ile dziecko ma lat. Jego choroba czy cierpienie mamuśkę boli tak samo :( Szkoda, że nie można Naszych dzieci ochronić przed złem tego świata :(

      Usuń
  2. Niestety nie da się,ale wszystko co przeżyjemy wzmacnia nas na przyszłość,chociaż w danej chwili mało to pociesza... Oj naprawdę dużo z Nią przeszliśmy,myślę że kiedyś opiszę to na blogu,ku przestrodze dla innych mam,żeby nigdy nie wątpiły w swoją intuicję,ale nie jest łatwo wrócić do tych wspomnień. Zwłaszcza tak publicznie,bo nawet teraz po 6latach to wciąż dla mnie ciężki temat. Fajnie,że udało Ci się karmić,ja pierwszej Córci długo nie karmiłam,przez chorobę no i przez lekarzy też po części. Ciężko mi z tym było strasznie. Z drugą się udało i karmię do dziś,choć nie było łatwo... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... my mamy staramy się tak bardzo i nawet za wszelką cenę dla maluchów. Ciekawe kiedy to docenią :) Wierze, że też wiele przeszłaś. Takie to już Nasze życie. Wydaje się w pewnym momencie, że teraz to już z górki a tu dalej jakiś problem wyskakuje. Najgorsza jest właśnie choroba dziecka i Nasza bezsilność, ale warto i to pamiętać. Masz rację co Nas nie zabije to Nas wzmocni :)

      Usuń