Pojechałyśmy z mamą do jakiegoś sklepu z dzieciowymi
rzeczami, a konkretniej szukałyśmy wózka typu parasolka, bo może uda Nam
się pojechać nad morze więc jakiś musimy ze sobą zabrać, a obecna
spacerówka nawet się nie składa. Pierwszy kurs Kubusia tramwajem zaliczony :) Weszłyśmy do komisu dziecięcego i oczywiście jak na złość nic nie było... więc po drodze odwiedziłyśmy jeszcze kilka sklepów z ciuszkami i wracałyśmy na przystanek. Wybierałyśmy teką trasę, na której nie będzie tłoku bo zbliżała się magiczna godzina tłumów - 15:00. Więc dotarłyśmy na przystanek w upale.. ponad 20 st., a na nogach jeszcze zakryte buty. Męka. Po 10 min przyjechał tramwaj. Całe szczęście, bo Synek już był głodny. I.. awaria haha stoimy na światłach 5 m od przystanku. Ludzie zaczęli wysiadać, zostały pojedyncze osoby i my, bo doszłam do wniosku, że zbyt dużo wysiłku kosztowało mnie wniesienie wózka do tramwaju po schodach ;/ Zapytałam motorniczego kiedy pojedziemy, okazało się, że popsuła się zwrotnica i czekamy na decyzję czy będziemy jechały prosto (i tak właśnie chciałyśmy) czy będziemy skręcać w lewo (tak nam w sumie też pasowało :) ). Więc czekałyśmy w tym wagoniku, słońce niemiłosiernie świeci, Kubusiowi pewnie gorąco, troszkę płacze, a my ruszyć się nie możemy. Więc doszłam do wniosku, ze może schowam się między siedzeniami go nakarmię.. ale najpierw zmiana pieluszki i w ten oto sposób zmieniałam pieluszkę w tramwaju :) Mały zadowolony, a to najważniejsze :) I nagle motorniczy mówi, że skręcamy. No to GO :) Pojechałyśmy, bo po drodze mamy jeszcze jeden komis z wózkami i autobus, który Nam pasuje do domu. Okazało się, że komis zlikwidowany haha Weszłam obok do innego sklepiku z ciuszkami, kupiłam smoczek, nie jestem do niego przekonana, ale podobno lepsze to niż ssanie kciuka ;/ a już parę razy mu się zdarzyło. Zaraz przyjechał autobus i wróciłyśmy do domku. Był tak zmęczony, że przy karmieniu zaraz zasnął po 17:00 a o 21:00 musiałam go budzić, żeby w nocy nie wariował. Próbowaliśmy dawać mu smoczek, ale nie potrafi :) Zobaczymy. Teraz dopiero zamknął oczka. Ciekawe o której się obudzi, a w nocy lubi sobie pogadać :)
Gadanie w nocy też przerabialiśmy, a nawet próby śpiewania :) Dzieci są obłędne,noc jest od spania,ale ciężko im to pojąć,chociaż ja i tak nie mogę narzekać,bo pod tym względem jest ok,czasami tylko zbierze Jej się na dyskusję :)
OdpowiedzUsuńHaha mój potrafi gadać ok 30 min po karmieniu, a ja z zamkniętymi oczami mu odpowiadam i w zasadzie czekam aż się zmęczy :) Czasem nawet krzyczy albo piszczy. Haha Ale śpiewu u Nas jeszcze nie było :)
UsuńA u nas właśnie od piątku prawie non stop... :) Ale niestety mam podejrzenia,że zaczynamy temat zębów, do tego Starsza ma 38st gorączki :(
OdpowiedzUsuńO widzę nową szatę graficzną bloga, fajnie :) Czekam na nowy wpis o Kubusiu no i na Jego aktualne fotki :)
OdpowiedzUsuńAle się u Was fajnie zrobiło :) A Synuś jaki radosny!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń