wtorek, 4 czerwca 2013

60. Alergolog

Rano szybciutko szykowaliśmy się z Kubusiem do lekarza. Co prawda trzeba było pojechać jakieś pół miasta, ale tam udało się załatwić lekarza. Załatwić = jak inaczej, jak nie po znajomości? Pojechaliśmy z Kubusiem na ciasny pod szpitalny parking pilnowany przez zewnętrzną firmę. Jak tylko zaparkowałam już do samochodu podbiegł koleś wkładając karteluszkę pod wycieraczkę. Więc starałam się wykaraskać z samochodu z jednej - mojej strony i lecieć po Kubusia z drugiej strony, bo wyciągałam Go razem z nosidełkiem. Oczywiście ucieszyłam się, że znalazłam miejsce pod samym wejściem do szpitala :) Wchodzę... Patrzę kolejka do rejestracji.. więc pytam panią w portierni o poradnię alergologiczną... Okazało się, że to nie tu. W pierwszej chwili ucieszyłam się, bo może kolejka będzie mniejsza :) W tej było ok 20 osób do 4 okienek. Po krótkiej chwili zostałam poinstruowana, że poradnia jest.. daleko. Czyli muszę iść dookoła całego szpitala i tam jest wejście na dole. Wzięłam Kubusia z nosidełkiem i leciałam... Jest tak ciężki, że jutro mam zakwasy murowane. Króciutki kawałek pomogła mi nawet jedna dziewczyna :) Powiedziała, że ona też już się nadźwigała :) Miło było spotkać taką osobę. W dużej mierze jest sporo uprzejmych ludzi, którzy otworzą Ci drzwi, ale są i tacy, którzy zatrzasną Ci je przed samym nosem. Kilka razy dzisiaj kopałam po drzwiach z moim bardzo wyrazistym spojrzeniem.. Ci co mieli wiedzieć co o nich pomyślałam, na pewno się domyślili. W końcu dotarłam do rejestracji. Byłam druga w kolejce :) Poczekaliśmy chwilkę (akurat zadzwoniłam na króciutko do mamy i na o wiele dłużej do KTOSia - jak przy każdej nadarzającej się okazji :)) w końcu weszliśmy do Pani dr.
Młoda kobieta ok 40-stki. Początkowo wywiad: ile ma miesięcy, co się dzieje, czy jest pies, jak alergia u mnie i u dawcy (wkurza mnie to pytanie.. nie dlatego, ze czuję się nim dotknięta, bo nie mam z baranem kontaktu, ale dlatego, że mimo, że go nie ma to jakoś tak plącze się jak niepotrzebny wrzód)... Nevermind. Na początku padło pytanie: Kto kazał Pani przejść na dietę? Szczęka mi opadła haha Reasumując okazało się, że mogę jeść wszystko, ale zostało zdiagnozowane AZS. Mam dwa wyjścia: albo jem wszystko (tzn dieta kobiety karmiącej), karmię piersią, smaruję Kubusia itd.. albo jem wszystko i przestaję karmić piersią, Kubuś przechodzi na butlę. Powiedziała, ze nie będzie mnie namawiała do porzucenia karmienia, bo to niehumanitarne, ale karmienie najważniejsze jest przez pierwsze 3-4 miesiące.. natomiast to, że chcę karmić do roku to już pozostawia mnie. Ogólnie zmiana powietrza (czyli sobotni wyjazd nad morze) dobrze mu zrobić, smarować, smarować i jeszcze raz smarować, jeść normalnie itd. Jutro ciąg dalszy.. zmykam spać. Wy też śpijcie dobrze

3 komentarze:

  1. Seba niby też miał AZS, chociaż nie jestem przekonana, czy to była prawidłowa diagnoza. W każdym bądź razie olejek parafinowy do kąpania i smarowania pomógł.
    P.S. Myślałam, że z tym parkingiem jeszcze jakieś jajca wyjdą? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To u nas było podobnie z pomysłem diety eliminacyjnej, na szczęście katowałam się tak dwa dni, po czym przyjechała polecona nam lekarka i powiedziała, że absolutnie nie jest to potrzebne. Ale wkurwia mnie za przeproszeniem robienie matce wody z mózgu, bo tak naprawdę nie wiadomo komu już wierzyć i kogo słuchać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi lekarka tez kazala wyeliminowac cala liste rzeczy (zostal kurczak i marchewka) jak Bi miala moze z miesiac bo ciagle sie darla i lekarka myslala, ze moze jest uczulona na cos w mojej diecie... Coz, przezylam tak prawie miesiac, a mala ja byla marudna, tak pozostala... :)

    OdpowiedzUsuń