środa, 5 czerwca 2013

62. Żale... :(

A mnie znowu coś dopada... Gdzie lepiej mieszkać? Wieś? Małe miasteczko? Duże miasto? Rozważam tutaj pod względem znajomych... Znam całą masę ludzi, którzy pochodzą z małych miast i mają całą masę znajomych. Ja mam tą wątpliwe szczęście mieszkać w dużym mieście.... Każdy ze znajomych poszedł w swoją stronę, każdy mieszka w innej części miasta, pozakładali rodziny, poopuszczali miasto, powyjeżdżali za granicę... tak naprawdę mam tylko jedną kochaną i bardzo oddaną koleżankę... może nawet przyjaciółkę. Było ich wiele w moim życiu, ale patrząc z perspektywy czasu skoro każdy poszedł w swoją stronę to znaczy, ze to nie była tak naprawdę przyjaźń. Moja K. (przyjaciółka) mieszka właśnie w małym miasteczku, znajomych ma bardzo dużo.. Wszyscy są z jednego miejsca i często się spotykają.. czy to na grillach czy na domówkach. 
Mój KTOŚ też mieszka w małym miasteczku i jak z czasem widzę ma sporo znajomych (mówię tu o płci męskiej) i dzisiaj też poszedł do kumpla na piwko... a ja...? Mnie jest smutno. Dlaczego? Dlatego, że muszę siedzieć w domu z Kubusiem? W zamknięciu. Sama. Dlatego, że nawet gdybym do kogoś zadzwoniła to każdy jest albo w pracy albo już w domu z rodziną, narzeczonym itd? Może dlatego, ze kiedyś spędzał ze mną każdą wolną chwilę na Skype ;/ a nie z kumplami? Dlatego, że już kiedyś byłam w związku gdzie kumple byli ważniejsi ode mnie? Może jestem przewrażliwiona. (Nawet jeśli KTOŚ jest z jakimś kumplem na piwku to i tak pisze sms'ki). Może dlatego, że w sobotę nad ranem wyjeżdżam nad morze na 2 tyg i może nie będziemy się widzieli.. więc mamy tylko 3 wieczory na Skype... tzn mieliśmy. Może ze mną jest coś nie tak :(

6 komentarzy:

  1. Nic nie jest nie tak z Tobą.
    Moja koleżanka niedawno rozstała się z facetem. Została sama z synkiem w wieku mojego Sebcia. Twierdzi, że przez tydzień było super. A teraz już doskwierają jej właśnie te samotne wieczory. Ja też mam doły i nerwa z tego powodu. Niby super jest być z dzieckiem, ale człowiek też ma potrzebę pogadania z kimś, pobycia w towarzystwie.
    A te tęsknoty skypowe też znam. I nie lubię tego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko teraz kwestia czy Twoja koleżanka tęskni za tym facetem czy po prostu samotność boli? Ja nie tęsknie ani za (jeszcze) mężem ani za dawcą... bo wiem, że byłoby źle gdyby znowu się pojawili. A samotności niestety nikt nie lubi...:(

      Usuń
    2. Za nim nie tęskni. Po prostu towarzystwa jej brak do pogadania zwykłego. Przynajmniej na razie.

      Usuń
  2. Poruszyłaś ważną kwestię! Tylko, że wydaje mi się, że wielkość miasta to raczej sprawa drugorzędna,bardziej chodzi o relacje ze znajomymi w dorosłym życiu, kiedy poza zabawą/grillami jest już mąż/partner/narzeczony i dziecko.
    U nas było tak-przed ślubem mieliśmy całą masę bliskich znajomych/przyjaciół-wspólnych i każde z osobna swoich. Na naszym weselu bawiło się prawie 100gości, w tym większość właśnie znajomych i przyjaciół. Po ślubie kiedy oboje pracowaliśmy i na brak kasy narzekać nie mogliśmy, robiliśmy co weekend imprezy trwające i po 2dni. Wtedy nikt nie miał do nas daleko, potrafili ludzie nawet autobusami jeździć, jak można się było napić porządnie. A mieszkamy na obrzeżach miasta... Urodziła się Eliza, zaczęły się kłopoty zdrowotne z Nią i inne życie zupełnie. Nadal zapraszaliśmy znajomych, ale na kawę, na ciasto... Raptem każdy miał daleko, nawet autem ciężko było się wybrać... Może kiedyś o tym napiszę u siebie. Dziś już nie nadużywam słowa "przyjaciel".
    A o Waszych przypadkach mogę tylko napisać, że kiedy my się z Marcinem rozstaliśmy na trochę kiedy Eliza miała rok, to absolutnie nie było mi do śmiechu. Samotność to najgorsze co może człowieka spotkać, bo owszem masz dziecko i teoretycznie sama nie jesteś. Ale powiedzmy sobie jasno-dziecko idzie spać i zostaje ten wolny wieczór... I myśli natrętne wtedy najbardziej atakują, pojawia się żal, że nawet w oknach na przeciwko widać szczęśliwą parę, zaraz razem zjedzą kolację, pójdą do łóżka...
    Co Wam mogą napisać Dziewczyny-kibicuję Wam tak naprawdę szczerze i z całego serca, żeby i Wam się poukładało tak jak sobie wymarzycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś się poukłada.. ale najpierw musimy się aż tak bardzo pomęczyć ;/ No widzisz Martuś.. można by powiedzieć, że w takich sytuacjach poznaje się prawdziwych przyjaciół. Ja też miałam super kumpele.. myślałam, że przyjaciółkę. Chodziłyśmy razem na imprezy - za moje pieniądze. Ona zazwyczaj nie miała.. ja miałam a nie chciałam spędzać wieczorów w domu (był to akurat okres kiedy nie miałam faceta). Więc balety za moją kasę... do czasu kiedy pożyczyłam jej pieniądze na czynsz za mieszkanie. Mieszkała z córeczką, była skłócona z rodziną... Więc jak mogłabym nie pomóc przyjaciółce w potrzebie? No i stopniowo się ucinało... i tak nie ma jej ani kasy haha.

      Usuń
  3. Ja tez samotna... Tzn. teoretycznie meza mam, ale widzimy sie 10 minut dziennie, tyle tylko, zeby przekazac sobie kiedy maly jadl i czy trzeba go przewinac... A w weekend tyle jest zawsze spraw do pozalatwiania, plus dzieciaki do ogarniecia, ze notorycznie sie klocimy i wieczory spedzamy w osobnych pokojach, albo jedno padniete idzie wczesniej spac...
    A znajomych mialam w Polsce. Tutaj jest ich niewielu i odkad mam dzieci czesc sie wykruszyla, bo nie mam juz czasu na wspolne wypady na drinka, albo sami maja rodziny i skoordynowac mozemy sie raz na ruski rok... :(

    OdpowiedzUsuń