piątek, 28 czerwca 2013

68. Chwila na bieżąco...

Tym razem potraktuję Was jak poradnię psychologiczną. Powiedzcie mi.. co jest ze mną nie tak? Z czym mam problem? Z zaufaniem, odległością czy po prostu z samą sobą? A może z kasą? (dlaczego z kasą? Nie jestem materialistką, ale wszyscy na każdym kroku ją wytykają). Mój KTOŚ oznajmił mi wczoraj, że chłopaki chcą na weekend jechać na paintballa... a ja oczywiście wkurwienie sięgające czerwoności. Dlaczego? Oczywiście w głowie mam scenariusze, że wypad męski to popijawa i zagadywanie panienek... no i uciekanie od żon. Skąd mam to w głowie? Czy wszyscy faceci są tacy? Czy przez debilnego jeszcze męża (ehh... jak mnie drażni to określenie <załamka>) mam uraz do pijących facetów i wyobrażam sobie nie wiadomo co? Czy chodzi mi tu o kasę - ale tylko w znaczeniu, że jeden jego wyjazd gdzieś to o jeden wyjazd do mnie mniej? Czy jednym słowem mam dosyć tego, że ja tu sama a on tam ma świetne życie. Bo naprawdę czuje się tak samotnie, że aż nie mam sił bluźnić. A żalenie się Wam nie sądzę, że mi coś pomoże, bo blog łez nie wytrze. KTOŚ mi porównuje wyjazd z rodzicami i niemowlakiem do Jego wypadu na weekend z kumplami. Jest to w jakikolwiek sposób miarodajne? Dla mnie nie. Ja wiem jak faceci się zachowują jak są wśród facetów i to wcale nie jest ważne ile mają lat. Kolejny ból.. znowu kasa, ale to już nie mój wymysł tylko KTOSia. Mianowicie.. kiedyś pytał mnie co mi da Jego rozwód skoro On i tak nie ma takich dochodów, żeby wybudować dom i Nas utrzymać, a u nich z pracą wcale nie jest najłatwiej (tzn. jak dla mnie) - podobno. Przestaję sobie radzić. Naprawdę. Mimo, że ciągle utrzymuję dobrą minę do złej gry. Samo wygadanie się chyba też mi nic nie daje. Chyba czas pomyśleć o psychologu. I wcale nie żartuję. Ok kończę, bo niedługo rodzice wracają z pracy więc czas osuszyć łzy :(

8 komentarzy:

  1. Ehh, Martuś co Ci napisać? Związek na odległość to nie jest łatwa sprawa. Każdy związek to ryzyko, niewiadoma...a ten odległość tym bardziej. I trzeba tutaj morza zaufania, żeby czuć się w taki związku pewnie i szczęśliwie...
    Nie mamy już po 15lat, żeby wystarczyły nam listy i telefony. Każda z nas chce mieć faceta przy sobie, żeby po prostu był.
    Myślę, że powinniście przede wszystkim poważnie pogadać, czego oczekujecie po byciu razem i jak wyobrażacie sobie przyszłość. Bo jeśli Jemu starczą wizyty u Ciebie raz na pół roku, a Tobie nie, to chyba nie ma sensu angażować się w to jeszcze bardziej.
    Druga sprawa-Jego rozwód. Rozumiem, że Ktosiowi na nim nieszczególnie zależy? Dlaczego?
    Rozumiem Cię z tym nerwem o ten wyjazd, też bym pomyślała, że kasa wydana na niego, mogłaby pójść na wyjazd do mnie-my kobiety po prostu myślimy inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... poważna rozmowa raczej nic nie da.. bo już i takie starałam się przeprowadzać. Kiedy jest u mnie to ciężko mi taką gęstą atmosfere wprowadzać, a przez Skype'a jak wieczorami rozmawiamy to zazwyczaj jest zmęczony, bo ma ciągle dużo pracy, albo synka. Czasem zastanawiam się czy nie postawić mu ultimatum, że za rok załóżmy przeprowadzam się do Niego do miasta, a On ma rok na uporządkowanie swoich spraw. Tak byłoby najlepiej... tzn wg mnie. Tylko u Niego rozwód to pikuś. Najgorzej byłoby z Jego synkiem. Ostatnio przeprosił KTOSia za swoje zachowanie i myśli, że to dlatego On się wyprowadził. KTOŚ ma iść z nim do psychologa więc nie wiem.
      Ale mówiłam mu o przeprowadzce to powiedzial,ze chcialby mieszkac w domku, a poki co nie ma na domek pieniedzy itd itd. juz pomijam kredyt, ktory wzial na samochod. nie mowie, że mam cos do kredytu,ale to tez trzeba splacic... a gdzie tu zbierac na domek?

      Usuń
  2. Martuś, ale na domek możecie zbierać razem, już jako rodzina. No tak, domyślam się, że Jego Synek jest już w taki wieku, kiedy rozwód rodziców to spora trauma. Jeśli przeczytasz mój wpis o dniu ojca, to będziesz wiedziała, że jestem dzieckiem, które modliło się o rozwód rodziców. Awantury, niedomówienia, życie obok siebie są o wiele gorsze dla dziecka (że o samych zainteresowanych już nie wspomnę) niż trwanie razem pod jednym dachem.
    Uważam, że danie sobie tego załóżmy roku, jest dobrym rozwiązaniem. Przecież to, że z pracą jest ciężko, nie znaczy, że Jej tam na pewno nie znajdziesz... Powodzenia Ci życzę i żeby wszystko ułożyło się dla Ciebie najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, ale ja wiem, że możemy już razem zbierać. Tylko np. wynajmując to tak jakbyśmy spłacali raty za kredyt... więc co najwyżej kredyt na dom i budować. Tak mi się wydaje. Ale kredyt to już razem byśmy brali. Sama nie wiem.
      Jego synek ma 7 lat. Ciężki wiek jak na rozwód. Z resztą każdy wiek na rozwód jest ciężki. Rozumiem, że On chce chronić synka... dlatego czasem mówię, że "spoko...możemy mieszkać osobno jakieś 10 lat i poczekać aż On to zrozumie", a KTOŚ zawsze na to mi odpowiada, że "dlaczego tak mówię"?. Kurcze bo jestem już zła.
      Wiem, że awantury przy dziecku przez całe życie to nic miłego i lepiej, żeby rodzice byli osobno niż się "dobijali" w domu przy dziecku. Ja to wiem, KTOŚ to wie - i dlatego ma być rozwód i tak samo tłumaczyli to synkowi. Tylko mały tego jakoś nie pojmuje. Nie mam nikomu niczego za złe. Dzieciom ciężko to zaakceptować. Ale jeśli się nad tym nie pracuje to może być ciężko cały czas. KTOS powiedział, że będzie szukał psychologa dla Niego.
      Poczekam aż KTOŚ wróci z tego zajebistego wypadu, na który właśnie jedzie i z Nim pogadam.

      Usuń
  3. Ciezki to temat... Rozumiem Twoja zlosc, ze KTOS chce sobie urzadzic wypad z kumplami. Ja tez bylabym zla i nie chodziloby mi nawet o kase, tylko o to, ze woli spotkac sie z kolegami niz ze mna... Mysle, ze to naturalne uczucie...
    Co do jego rozwodu, to nie wiem czemu on sprowadza wszystko do pieniedzy? Przeciez to nie o to chodzi. Nawet jak po jego rozwodzie mielibyscie jeszcze przez jakis czas mieszkac osobno, to dla Ciebie i tak bylby to namacalny dowod, ze on mysli powaznie o Waszym zwiazku, a przeciez to o to chodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, że ze mną jest coś nie tak. Złość, przykrość i samotność. To wszystko co odczuwam :( Do pieniędzy sprowadza Naszą przyszłość. Ja też nie wiem dlaczego. Rozumiem, że wynajmując płaci się część,ale chyba kredyty też istnieją. Dokładnie... Jego rozwód coś by mi udowodnił.

      Usuń
  4. Martuś, zapraszam do siebie po nominację. A w temacie innym, napiszę później.

    OdpowiedzUsuń