sobota, 29 czerwca 2013

71. :(

KTOS dojechal na miejsce mniej wiecej o 23:30. Pewnie teraz siedza z chlopakami i pija piwo... A chlopaki to zgraja z Polski,bo razem graja w gre komputerowa w weekendy wiec pierwszy raz sie zobacza z wiekszoscia. Pisze do KTOSia w miare mile i bez zlosci smsy,bo jak pisalam w zlosci to bylo mu przykro. A tego nie chce. Chce,zebym byla w Jego oczach ta,ktora sie kocha i mozna jej o wszystkim powiedziec... Ale jakim kosztem? Pamietam jego wypad na weekend na deske w lutym. Odchorowalam to masakrycznie. Ja naprawde boje sie popasc w depresje. Przesadzam? Uwierzcie mi,ze nie. Tego co czuje nie da sie opisac. Rozrywa mnie od srodka. Jestem zla na cale swoje zycie. Jest mi ogromnie przykro,ze kumple sa tacy wazni. Wiem,ze nie raz mu to wypomne. Wiem,ze to jak ja sie czuje to moja sprawa. Mialam mu powiedziec,zeby nue jechal? Co z tego,ze mi to nie pasuje. Przeplacze caly weekend i bedzie po problemie. Znowu rodzina bedzie pytala mnie jutro na dzialce pytala dlaczego jestem smutna. A ja mam cicha nadzieje,ze przyjedzie na chwilke do mnie...bo jest ode mnie az o 62,5 km. Ciekawe czy na to wpadnie. A teraz zmykam ryczec w poduszke i dalej udawac,ze wszystko jest cudownie... Czym ja sobie na to zasluzylam? :(

A wiecie co jest najgorsze? Kiedy ja sie tak strasznie denerwuje to telepie mna jak podczad bardzo wysokiej goraczki. A te delirki nie sa niczym przyjemnym. Czy ja kazdy Jego wypad musze tak odchorowac? :( Ja chyba jakis ewenement jestem.

1 komentarz:

  1. Nie jesteś, wydaje mi się, że jednak większość z nas tak samo by to przeżywała. A ta niecałe 63km... kurczę, to przecież żadna odległość, mam nadzieję, że Cię odwiedzi...
    Ja też tak mam, że jak coś idzie po mojej myśli, bez względu na to o co chodzi (ale nie mam tu na myśli jakiś pierdół) też jestem okropnie rozżalona, wtedy mam wrażenie, że po prostu cały świat jest przeciwko mnie i tylko ja jedna mam tak źle :(
    Pewnie bardzo Go kochasz i stąd te emocje, poza tym, masz takie a nie inne doświadczenia, więc co się dziwisz, że tak reagujesz... Trzeba wziąć całość pod uwagę. No nic, trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń