poniedziałek, 12 sierpnia 2013

86.

Jednym z moich punktów "zobowiązań" czyli 101 in 1001 days jest postanowienie, że będę na blogu minimum raz w tygodniu... Więc muszę się mieć na baczności :)

Któregoś dnia byliśmy z Kubusiem na spacerku niedaleko domku. Kubuś lulał w wózeczku, kaczki do Nas przychodziły, ale ja nie przyzwyczajona chlebka nie miałam ;/ Wzięłam książkę do czytania i tak mi czas leciał. Teraz czytając cokolwiek już obmyślam jacy będą bohaterowie książki, którą ja napiszę :) A TAK. NAPISZĘ :) ci co weszli choć na chwilkę na mój nowy blog www.dzialania-em.blogspot.com wiedzą, że i pisanie książki mam w planach :) Póki co zbieram materiały więc troszkę to potrwa :) Ciekawe czy ktoś będzie chciał to wydać hahahahahahahahahaha




Ostatnio mój KTOŚ mnie baaaardzo uradował, bo... teraz był weekend kiedy nie miał synka, bo rura z nim wyjechała na kilka dni. Pomijam fakt, że zadzwonił, żeby Go wziąć w środę i ta dopiero wtedy mu oznajmiła, ze gdzieś wyjeżdżają na 4 dni i że Go nie dostanie, bo będą się pakowali. Wrr... no, ale czym mnie uradował? Nie... Nie przyjechał niestety. Któryś z jego kolegów chciał wyjść wieczorem na piwko, a mój KTOŚ powiedział, ze nie teraz, bo musi ze mną troszkę na Skype posiedzieć.. więc umówili się na później. Wiecie dlaczego się ucieszyłam? Może to wydaje się normalne, że tak powiedział (bo rzeczywiście normalne to jest), ale ostatnimi czasy mój KTOŚ ma mało czasu - o tym pisałam już nie raz :) Cieszę się, że firmę podnosi i dobrze mu idzie. Niestety mam za dobrą pamięć (tak czasem jest to zmora). pamiętam, że kiedyś to ja KTOSiowi poprawiałam humor w każdej gorszej chwili. To przy mnie odreagowywał każdy podły nastrój i uśmiechał się :) To mnie mówił o tych złych momentach i razem Nam było raźniej. Od kilku miesięcy gra z chłopakami w jakąś grę online i to go odpręża. W sumie rozumiem. Przyjmuje inną postać i jest kimś innym niż na co dzień. Ale czasem jest mi przykro jak z nimi siada. Tym razem poczułam się WAŻNA. Nie to, żebym się wcześniej nie czuła, bo KTOŚ nie daje mi odczuć tego, że kumple są ważniejsi...ale teraz poczułam się naprawdę wyjątkowa. Nie wiem jak to inaczej określić. Cieszyłam się, że kumple o mnie wiedzą, że wiedzą, że istnieję... Ehh... nie wiem jak to nazwać... Że wiedzą, że jestem dla KTOSia kimś ważnym i że ze mną też się liczy :) Poczułam się Jego częścią :) :) :)

3 komentarze:

  1. Kuba jest przesłodki, do zacałaowania chłopak i już. Wiesz, mój Brat swego czasu (mając już rodzinę) też grał na takiej zasadzie z chłopakami jak Twój Ktoś. I choć tego nie rozumie, to w sumie nie potępiam, choć mój Brat to już przeginał. Po przyjściu z pracy, pierwsze co robił to włączał komputer :( Na wakacje nie pojechał z rodziną, ale z chłopakami na wypad do Gdańska się umówił.
    A że poczułaś się wyjątkowa i ważna to się wcale nie dziwię, i czasami tak naprawdę niewiele do tego trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sie to postanowienie! ;)

    Brawo dla Ktosia! Oby czesciej docenial jaki ma skarb! :)

    A Kubusia to tylko cmokac i piescic, taki jest calusny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubuś boski.
    A tego uczucia z końca wpisu zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń